Spojrzenie na różniste rozmaitości, trzymając się zasady aurea mediocritas

wtorek, 18 września 2012

Postęp zabija

Głupia sytuacja-byliście ostatnio w tesco albo jakimś innym carrefourze? Obok kas, w których pracują ludzie, coraz częściej można się natknąć na "kasy samoobsługowe". Fajna sprawa, można sobie samemu wszystko załatwić, kolejki idą szybciej, no i (przynajmniej na początku) jest to jakiś tam fun. Pierdoła, ale skłania do pewnych refleksji na temat potrzeby egzystencji człowieka w wielu aspektach  naszego (jakby nie spojrzeć "ludzkiego") życia.




Od zawsze postęp służył człowiekowi (jakkolwiek dziwnie i może głupio to brzmi). Dużo wygodniej było uprawiać ziemię narzędziem z żelaza niż z brązu albo kamienia. Fajniej było przewieźć warzywa na targ w wozie, niż targać je tam na plecach. Po cholerę było szturmować wrogi zamek z drabinami, jak można było zmieść mury w pył trebuszem, albo w ogóle-przerzucić katapultą do załogi fortecy ciała ludzi zmarłych np. na dżumę? Postęp, nie tylko w pokojowych dziedzinach życia-zawsze w jakiś sposób egzystencję ułatwiał. Lekarstwa, maszyny rolnicze, komunikacja, broń... I wszystko szło dobrze, ale tylko do pewnego momentu. Każdy wie, kiedy nastała rewolucja industrialna, i co się wtedy działo. Szalejący kapitalizm powodował ubożenie społeczeństw i umacnianie się grupy zwanej burżuazją. Fabryki sprawiły, że powstawanie nowych urządzeń stało się dużo tańsze, a i same wyroby były lepszej jakości... Tyle, że coś zaczęło się psuć na stykach. I zgrzytać i trzeszczeć. No bo nagle, uczenie się rzemieślniczego fachu straciło znaczenie. Masy bezrobotnych szturmowały huty i fabryki, w których za 16 godzin pracy dostawali głodowe pensje. Jak komuś nie pasowało-wylatywał, bo przecież na jego miejsce zawsze znalazł się ktoś chętny. Dysproporcje rosły, i chyba tylko Henry Ford wpadł na pomysł, żeby dawać swoim pracownikom... podwyżki. No bo kto kupi produkowany przez niego samochodzik, model "T"? Pojawia się socjalizm i - kolokwialnie mówiąc - ratuje dupsko kapitalizmu. Ponieważ rzesze niezadowolonych pracowników wyszły na ulice i wymogły na właścicielach polepszenie ich warunków życia, chwiejna równowaga ekonomiczna zaczęła się w miarę stabilizować. Najbogatsi zubożeli tylko trochę, status życia biedoty podskoczył do góry i wszystko zaczęło wyglądać naprawdę dobrze...

Wiek XX. Na początku człowiek jeszcze nie umiał latać, pod koniec lat sześćdziesiątych już wylądował na księżycu, a pod koniec dziewięćdziesiątych-komputer "Deep Blue" pokonuje arcymistrza Kasparowa w pojedynku szachowym. Nieźle. Tak jak twierdzi Ray Kurzweil, skala progresu naukowego rośnie w sposób wykładniczy i sama się napędza. Chciałoby się krzyknąć "Wspaniale!" i tylko się cieszyć nad geniuszem rodzaju ludzkiego. Który coraz rzadziej ufa człowiekowi, pozostawiając maszynie większość zadań. Kupiony przeze mnie dziesięć lat temu komputer, ma gorsze podzespoły niż średniej klasy smartfon (nie mówiąc o tych najlepszych potworach z czterordzeniowymi procesorami). Komputer z lat 60' poradził sobie z obliczeniami niezbędnymi do wystrzelenia ludzi w kosmos, a dziś nie odpaliłbym na nim systemu Windows 7. Odpowiednio zaprogramowane komputery są w stanie wykonać większość zadań. Do tego dołóżmy szalony rozwój robotyki i skalę zaawansowania współczesnego uzbrojenia. Gdzie w tym wszystkim znajduje się homo sapiens?

Ktoś kiedyś stwierdził, że świat w miarę upływu czasu coraz mniej nas potrzebuje. Człowiek staje się zbędny. Po prostu. Dziś, nawet konflikty zbrojne można ogarnąć za pomocą sterowanych przez komputer wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu (o niespotykanej dokładności) czy bezzałogowych bombowców. 10-milionowa armia jest nic nie warta w obliczu jednej głowicy nuklearnej. A w cholernym tesco, nie potrzeba już nawet kasjerów. Po kij organizować biuro ochrony, jak wystarczy dobry monitoring, i zaprogramowane systemy ochrony-typu rozpylacze gazu nasennego, albo automatycznie zamykające się drzwi, i alarm, powiadamiający policję. A zresztą-po co komu policja? Wystarczyłby znany z filmów (bardziej) science (niż) fiction "security bot", który obezwładniłby napastnika. Umowna równowaga, zapewniona przez balans między szalonym kapitalizmem a socjalizmem zaczyna znów się chwiać. Nie z powodu podejścia. Ale z powodu zmian technicznych, na które społeczeństwo po prostu nie jest przygotowane. Szalejące bezrobocie, za jakieś 50 lat będzie miało podstawy w przeludnieniu świata (spowodowanym z kolei doskonalszą z dnia na dzień opieką medyczną), oraz totalną automatyzacją przemysłu. Prędzej czy później, nasz system musi upaść. Nie mówię, że już teraz, ale z czasem-nie będzie dla niego po prostu miejsca. Nie widzę przestrzeni dla finansów i pieniędzy w świecie, gdzie dla nikogo nie ma pracy, bo wszystko wykonują za nas maszyny. Celowo nie piszę w poście o tzw. "technologicznej osobliwości". Gdyby takie coś miało miejsce, to człowiek nie tylko stałby się zbędny-ale nawet można pokusić się o stwierdzenie, że lepiej jakby go w ogóle nie było.

Co zrobić? Bardzo ciekawą propozycję wysuwają ludzie zaangażowani w "Projekt Venus". Chodzi im o to, że technologia jest zbawieniem-ale tylko wtedy gdy przestaniemy myśleć w starym stylu i otworzymy się na nowe rozwiązania. No bo po cholerę np. zakaz jazdy samochodem po pijaku, skoro za pomocą techniki, można stworzyć auto, które za pomocą czujników powietrza "wyczuje", że jesteśmy po paru głębszych? I nas samo odwiezie do domu, albo zjedzie na pobocze, i wezwie zautomatyzowany holownik? Po co komu ropa naftowa i wielkie korporacje, skoro poprzez udoskonalenie ogniw słonecznych można wycisnąć z nich dużo lepszą wydajność, niż ze źródeł kopalnych? Rolnictwo już teraz jest na bardzo wysokim poziomie i nikomu nie groziłby głód, gdyby tylko je bardziej rozwinąć, i zastosować jeszcze lepszą technologię-plony wystarczyłyby w dwójnasób dla wszystkich, nawet biednych krajów trzeciego świata. W technologicznie doskonałym świecie, nie ma miejsca na pieniądze, bo dzięki zaawansowaniu maszyn, wydajność jest TAK OGROMNA, że po prostu wystarcza dóbr dla każdego. W takim świecie, wolnym od dotychczasowych problemów, możnaby zająć się czymś więcej-np. eksploracją kosmosu czy tworzeniem lekarstw, np. na raka. Nazwiesz to komunizmem? Spoko, ale to nie o to chodzi i umknie Ci 99% tego na czym by to miało polegać. No bo komunizm zakładał wspólną pracę i równy podział dóbr. I nie zauważył tego co go zniszczyło-czysto ludzkiej chęci "posiadania czegoś więcej". A życie w świecie, gdzie każdy może mieć i robić co chce-bo technologia na to po prostu pozwala? To już zupełnie inny poziom.

Może i to utopia. Ale to zawsze jakiś pomysł. A ja wolę szukać alternatyw, niż tkwić w świecie zmieniającym się tak szybko, że już tego nie zauważamy. I udawać, że nie ma żadnego problemu.  Chciałbym aby ludzkość uznała technologię i postęp za naszych towarzyszy (co robiliśmy od wieków), a nie zostawiła ich samym sobie. Bo przez to, mogą się one przyczynić do naprawdę wielkiego bajzlu, którego możemy już nie posprzątać, jeśli go w porę nie zauważymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz